sobota, 19 stycznia 2013

Come back?

Od ostatniego posta minęło trochę czasu.

V rok - leci.

Mogłoby być łatwiej.

Warunek na karku.

Sesja się zbliża.

Trochę też się pozmieniało.

A od miesiąca jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie:





poniedziałek, 26 marca 2012

Kraina szczęścia i miłości

Czas tu biegnie wolniej, nikt na nikogo nie krzyczy, pacjenci są cierpliwi, wszycy są dla siebie mili, asystent ma czas dla studentów.
"Kraina szczęścia, miłości, różowych jednorożców i chorób wenerycznych"
Klinika dermatologii, bo o niej mowa jest oazą spokoju na tych studiach. Byłem bardzo uprzedzony, chyba najbardziej po pierwszym roku gdy wykładowca straszył nas wizją niewychodzenia spod prysznica przez pół dnia po zajęciach z dermatologii. Jestem pozytywnie zaskoczony. Choć to całkiem nie moja działka, to miło gdy w końcu trafia się do kliniki, która jest uporządkowana - kartka z asystentami na zajęciach, tematami kolejnych ćwiczeń i seminariów wywieszona była dla mojej grupy już kilka dni przed rozpoczęciem tam zajęć. Przemyślane jest tam wszystko tak, by student obszedł każdą poradnię, zabiegówkę, oddział dwa razy.
A lekarze mili, chcą by jak najwięcej wynieść z zajęć (i to nie próbek leków dermatologicznych ;p). Przerażające może być jedynie podchodzenie do egzaminu w którym zmienili wszystkie pytania w tym roku gdyż ktoś z roku wyżej się poskarżył "że to nie sprawiedliwe, bo on się uczył i dostał 3, a ktoś się nie uczył tylko testy zrobił i dostał 4". Różnych Bozia ma lokatorów.

czwartek, 9 lutego 2012

Ferie?

Dawno mnie nie było, a że odrobina czasu wolnego człowiekowi się przydażyła, to i bloga odwiedzić się zawidziało. Powiem tak - Ferie? - Ferie :)

PTM okazała się najgorszym przedmiotem (tfu, ptf zaraz za nią). A może po prostu mi nie podchodziła? Gdy miałem się uczyć o tych komóreczkach, jak się co której barwi, jak wygląda pod mikroskopem, cytując za dr. Kasią "one wszystkie takie cudne jak człowiek zdrowy - lśniące, różowe, słodziutkie". A dla mnie syf, Bogu dziękować że już za mną, bo poprawy tego bym nie zdał na bank. Tym bardziej że "Przecudownakatedra" nie organizuje testu, lecz egzamin ustny jako poprawkowy. Naprawdę ślę szczere kondolencje wszystkim 72 osobom które oblały I termin :(

Kolejna niespodzianka jaka mnie spotkała - tym razem niemiła - chciałem sobie "odrobić" praktyki wakacyjne teraz, w ferie (2 tyg chirurgii, 2 tyg SORu), jakoś parę godzin w szpitalu dłużej dziennie siedzieć i mieć to za sobą - tylko po to, by nie musieć czołgać się tam cały lipiec, a miałem już plany na wakacje - jakąś pracę sobie zorganizować. Jako że mój szpital powiatowy nie ma zbyt wielu pacjentów (a i roboty wiele nie ma) myślałem że uda mi się to załatwić. Kadry odpadały od początku bo życzą sobie umowy z uczelnią - a moja takiej mi nie da w lutym bo od tego są wakacje. Poszedłem do ordynatora - a on okazał się ignorantem bez serca, tylko z przepisami w głowie i odesłał mnie z kwitkiem. Niestety - tak to nie mieć pleców.

Pozatym, z moją Ulcią zakupiliśmy Wii, zabawa świetna, tylko jeszcze gitary do guitar hero nam brakuje ;) Jako że ostatnio czasu nie było, teraz nadrabiam zaległości, i gram w co tylko mam ;)

wtorek, 29 listopada 2011

Panika

Z serii przerażających, nawiedzających sny historii.
Nie zdawałem sobie sprawy z wielu rzeczy, ale problem jaki mnie irytuje to robienie wielkiego halo wokół egzaminu z patomorfologii. Wiem, jest koniec listopada, ale niektórzy ludzie mają z tym problem. Z racji tego, że niektórzy uważają, że to najważniejszy przedmiot na tych studiach, najtrudniejszy, wogóle wszystko naj, próbują na siłę namówić jak największą liczbę osób na oczyszczenie pola "okołomorfowego" w czasie sesji. 
Czyli wychodzi na to, że najlepiej byłoby poprzesuwać wszystkie egzaminy z początku lutego - najlepiej na początek stycznia albo wogóle na sesję letnią.
Nie rozumiem takiego zachowania, bo sesja letnia też będzie ciężka, a dokładanie jakichś pierdół niczemu dobremu nie będzie służyć. 
Mój bulwers zaczął się od tego, że zacny przedmiot "Higiena" jest tak ciężki, że nie można go zrobić w sesji, w czasie "okołomorfowym". Argumenty? 
"Przecież lepiej jak będzie w sesji letniej, bo nawet jak nie zdamy to mamy całe wakacje na naukę a nie tylko dwa tygodnie ferii"
Ale nikt nie rozumie argumentacji, że na taki przedmiot nie trzeba więcej niż 1-2 dni nauki. Widocznie moja logika jest dziwna.
Ale, zgodnie z logiką tłumu - egzamin z radiologii jest 4 stycznia, "bo lepiej żeby był wtedy niż koło egzaminu z patomorfologii"


Ja nie mogę tego zrozumieć, bo wszystkie roczniki do tej pory to zdawały, wszystkim jakoś się udawało, nikt specjalnie nie narzekał, a mój zajebisty rocznik nie zda tego napewno gdy w okolicy będzie taki przedmiot jak "Higiena". W końcu to dwa dni nauki patomorfologii mniej. Ehhhhhhh.........


Btw. Co ciekawego robimy na higienie? 

  • Słuchamy o sposobie przyznawania rent u osób z ryzykiem zawodowym
  • Dowiadujemy się, że "dieta niskobiałkowa to taka gdzie podaż białka jest mała"
  • Dyskutujemy nad wyższością masła nad margaryną
  • Śmiejemy się ze zdenerwowania prowadzącej, która ewidentnie przepisywała slajdy z jakiejś książki i nie potrafi nic powiedzieć od siebie
  • Wkurzamy prowadzącą gdy rozmawiamy między sobą o tym, że sama sobie zaprzecza
  • Ale w większości czasu osobniki takie jak ja najnormalniej w świecie śpią - i nikomu to w niczym nie przeszkadza ;)

niedziela, 20 listopada 2011

Nienawidzę.

[przepraszam Abnegata za podobieństwo tytułu]

- Morfy - mimo całkiem niezłego wyniku z kolokwium przerażenie mnie dopada na każdą myśl.

- Zimna - a dokładnie wychodzenia z ciepłego łóżka o godzinie siódmej, a następnie z mieszkania - gdzie na zewnątrz w dobrym wypadku jest -2 stopnie.

- Złodziei - Tak się kończy gdy książka zamówiona na allegro nie dociera mimo wpłaty 200zł

- Listopada - wiąże się z zimnem, a dodatkowo cytat "pijmy szybciej bo się ściemnia" nie tyczy się tylko metanolu.

- Myśli o zimowej sesji - i przed każdą następną zdaję sobie sprawę, że tak źle jeszcze nie było.

- Swojej wątroby - niezdiagnozowanych podwyższonych transaminaz.

- Mojego BMI.

- I wiążącego się z nim swojego lenistwa.

- Uczelni - która nas wszystkich ma w dupie.

- Feudalizmu w środowisku medycznym -  Dziwić się, że na klinice gdzie jest x profesorów, y doktorów habilitowanych, kilku doktorów, dla rezydenta nie ma miejsca. Albo inaczej - miejsce jest, ale na wypisywanie papierologii. Żeby iść do jakiegoś zabiegu? Nie ma szans bo zawsze ktoś wyżej będzie przed nim. Nie mówiąc już o stażystach, którzy traktowani są gorzej niż studenci (gdzieniegdzie) Dlaczego? Bo student ma swojego asystenta, on ma obowiązek mu coś pokazać, czegoś wymagać. A taki stażysta - przyjdzie, recepty powypisuje, przyjęcia, wypisy zrobi, i do domu. Nikt się nim nie interesuje, jak chce coś zobaczyć to musi sam za wszystkim biegać. [wszelka zbieżność miejsc przypadkowa]

Takie życie.

piątek, 11 listopada 2011

Piłka nożna

Jest po meczu Polska - Włochy. Ja zamiast się uczyć morfy siedziałem i oglądałem. Czy żałuję? Hmm.. Trochę tak i trochę nie.
Dlaczego tak:
-Druga połowa kiepska
-Nie wykańczali dobrych okazji
-Pod koniec chłopakom się już nawet biegać nie chciało.

Dlaczego nie:
-Stadion we Wrocławiu jest super
-Do czasu utraty pierwszej bramki pokazywali niezłą piłkę.

Śmieszą mnie natomiast poglądy pseudoznawców i "pseudo"kibiców (pikników) którzy są z drużyną jak wygrywa, a jak przegrywa od razu źli są piłkarze, zły jest trener. Jadą po piłkarzach (osobiście widziałem wiele opinii: A kimże jest k**wa ten Szczęsny, wogóle bronić nie umie, albo - Lewandowski gra do dupy bo nic nie pokazał, bramki nie strzelił. Jak jesteś taki mądry to sam idź zagraj - ciekawe co pokażesz.

Oczywiście trudno nie zgodzić się z opiniami że nie grali dziś porywająco. Ale taka jest właśnie nasza drużyna - predyspozycji do zostania mistrzami świata narazie nie mamy, ale gramy to co umiemy i mimo że trener Smuda ma wielu przeciwników, ja uważam, że i tak nieźle prowadzi tą drużynę.

P.S.
Wynik z farmy nie powala, nie ma natomiast tragedii ;)
Przedemną jeszcze kolokwium z patomorfy we wtorek do której nie mam siły się uczyć. Nie znam bardziej nudnego przedmiotu. Nienawidzę.

P.S.  2
Mamy dwa nowe rodzaje drobnoustrojów - morfokoki i farmokoki. Są to szczepy wysoce zjadliwe. Najbardziej podatni na ich działanie są lekarze, ale szczególnie mocno i szybko atakują studentów medycyny - zwłaszcza na 3,4 ew. 5 roku. Są to ziarenkowce występujące w skupiskach w ilości masakrycznej. Szczególnie dobrze atakują mózg. Objawami mogą być: ból głowy, senność, nudności, wymioty na widok książek, w ciężkich przypadkach depresja i padaczka.
Jedynymi znanymi do tej pory lekami przeciwko tym drobnoustojom to: "skryptomycyna"  i "stachurosporyna"

;)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Blok zajęciowy nr 1 skończony

Od pierwszego (a w zasadzie to trzeciego) października minęło już trochę czasu. Trochę nie trochę, dla niektórych 5 tygodni to mało. Przez ten czas działo się wiele. Znaczy miało się dziać. Bo, ponieważ, że (powtarzając za Kondorem) od owego 3 października zacząłem blok z chirurgii. Nie wiedzieć czemu wiązałem z nim duże nadzieje - a nuż się coś nauczę, coś ciekawego zobaczę.
Wcześniej zajęć blokowych nie mieliśmy - od IV roku za to moja cudowna uczelnia funduje nam dzień w postaci:

8-12.30 - zajęcia na klinikach
13-14.30 wykład
15-16.30 ćwiczenia
Mniej więcej - wiadomo, że czasem w jakimś tygodniu wypadną zajęcia na których trzeba siedzieć do ! 19.

Otóż blok nr 1.
Chirurgia - odbywać się była miała w zacnej katedrze i klinice co szefem jest sam rektor. Z opowieści starszych roczników wynikało, że niby najlepsze miejsce gdzie chirurgii można się uczyć. Wszystko byłoby ładnie pięknie gdyby nie to że tak ładnie wcale nie było.
Na dzień dobry grupa porozdzielana na asystentów. Na moje 22 ! osoby w grupie (co jest chore ale nikt tego oficjalnie nie przyzna) dostaliśmy całych 3 (słownie: trzech) asystentów. Życie.
Trafiłem na bardzo fajnego asystenta, dużo nam opowiadał, chciał zachęcać, pokazywać gdyby nie jedna mała wada: więcej mówił niż którykolwiek (zamiast pokazywać).
W zasadzie to miał też drugą wadę (dla niektórych to może być zaleta) -  był endoskopistą przez co naoglądałem się gastroskopii i kolonoskopii że starczyłoby mi chyba na następne 5 lat.

Podsumowując:
Zbadałem fizykalnie dwóch! pacjentów.
Przeprowadziłem (w 7 osób) wywiady z 4 pacjentami.
Byłem na dwóch operacjach (co było akurat fajne bo asystowaliśmy jak rezydenci w postaci trzymania haków xD)
Odbyłem 3 obowiązkowe dyżury w wolnym czasie ale nie było mi dane zobaczyć niczego ciekawego.

Wiązanie i szycie chirurgiczne? Owszem uczyliśmy się. Na materiale biologicznym w postaci własnoręcznie przyniesionego udka z kurczaka. Może ma to jakieś przełożenie na ludzką skórę - nie wiem.

Warte zaznaczenia jeszcze jest jedno. Szpital ładny, niektóre oddziały super wyremontowane, a o rękawiczki do zmiany opatrunków walczyliśmy z pielęgniarkami niczym najgroźniejsze lwy. A to bo im mało zostanie, a bo nie mają, a bo studenci za dużo zużywają. Stawało na tym, że miały więcej sterylnych niż zwykłych. Dyrekcja i rektor chyba nie są tego świadomi - ale ktoś da znać ;)

W zasadzie cieszę się że te 5 tygodni tak szybko minęło. Po dwóch tygodniach wiedziałem tyle co i teraz, a nikt się specjalnie studentami nie zajmował.

P.S.
Dziś pisaliśmy kolokwium nr 1 z farmakologii.
Temat? Antybiotyki, przeciwwirusowe, p/grzybicze i p/pasożytnicze.
Jakieś 280 leków.
Biorąc pod uwagę to że wchodząc na salę jeszcze coś umiałem - to wychodząc z sali czułem się jak na***any.
Przykry temat zakończony. Piwko w ręku, łóżeczko, komputer - jeden dzień opierdzielania się mi należy.

czwartek, 6 października 2011

Powrot + powrot

Jak szybko czas plynie czlowiek zdaje sobie sprawe dopiero jak przeczyta jak dawno cos pisal, gdy patrzy na date poprzedniego wpisu. Niby miesiac to niewiele, a jednak. Caly wrzesien minal mi w zasadzie bardzo szybko - pracujaco. Jak pracowalem? Ano zasuwalem na budowie. Gdzie? W niemczech. Tak, studenci medycyny tez czasami potrzebuja kasy. Nie kazdy z nas ma rodzicow lekarzy ktorzy sa sfinansowac jakies zachcianki. ja w zasadzie narzekac nie moge, ale wiem ile kosztuje utrzymanie mnie na studach. Dlatego nie chce byc (mimo ze sie tak czuje) wielkim obciazeniem i staram sie jak moge by jakos rodzice mniej odczuwali to ze jestem dalej na ich utrzymaniu.
Natomiast jako ze jest juz poczatek pazdziernika - zaczalem zajecia. W tym roku moja grupa liczy 22 osoby (sic!) co jest zasluga jakze przeinteligentnego starosty roku, ktory w swojej wielmoznosci nie byl w stanie rozdzielic ludzi z dwoch rozwiazanych grup w jakiejs znosnej liczbie do kazdej, tylko do mojej wpisal 6 osob. Nie mialbym pretensji gdyby w kazdej tak bylo, ale teraz sa grupy co maja po 15 i sa takie co maja po 21-22 osoby jak moja. Co oprocz tego... Zaczalem blok z chirurgii i w sumie w ciagu 4 dni mielismy 2 seminaria i 2 dni praktycznej zabawy z szycuem ;) Wiemy mniej wiecej jak wiazac szwy, zakladac szwy pojedyncze proste, materacowe, ciagle srodskorne zrobic plastyke V-Y i tyle ;) Czy umiemy robic to manualnie to inna sprawa ;) W koncu do wprawy dojdziemy ;)

środa, 31 sierpnia 2011

Koncerty

Ostatni weekend minął mi koncertowo. Nie mam na myśli, że wszystko po mojej myśli, po prostu byłem na dwóch koncertach ;)

Sobota - niby wielkie święto, we wsi bo we wsi, ale impreza zorganizowana na wysokim poziomie - niby znana na całe województwo - podobno - nie weryfikowane ;)
Maleo reggae rockers - godz 18. Żałuję, że przyjechałem po połowie koncertu bo naprawdę świetny koncert dali, bisowali 2x. Wcześniej ich jakoś nie słuchałem, parę kawałków znałem, ale przyznaję - niektóre kawałki niezłe.
Gwiazdą wieczoru był - Shaun Baker - nic o gościu nie wiedziałem, gdzieś kiedyś w radiu usłyszałem może jakieś dwie piosenki. Po pół godzinie miałem dość. Nie dość, że bezczelnie pił sobie piwo na scenie, to trząsł się cały machając rękami jakby miał padaczkę - ukazywał w ten sposób, że przekręca swoimi pokrętłami na konsoli. Może jestem uprzedzony - nienawidzę elektronicznej muzyki, DJów i wszystkiego co z nimi związane - byłem tam tylko z ciekawości, i żałuję tego bardzo.

Niedziela - koncert, albo raczej festiwal - jak kto woli. RockAutostrada. Młodzi ludzie rywalizują grając świetne kawałki - zarówno swoje, jak i covery. I to nazywam muzyką - gitara, perkusja, bas, jakieś klawisze, saksofon. Ehhhhhhhhh :)
Ludzi niewiele do godz. 20. Później nie było gdzie palca wcisnąć. Dlaczego? Ano bo na 20 zaplanowano  koncert Budki Suflera.
Dla mnie klasa. Nic tu dodawać nie trzeba. Zachwycam się do tej pory ;)


czwartek, 25 sierpnia 2011

Powrót

Muszę przyznać się z ręką na sercu - wróciłem 14.08, a piszę dopiero dziś - brak weny... :)


Tygodniowa wycieczka, trasa 1122km (wg map google) w tamtą stronę, miejscowość - Vodice



Wyświetl większą mapę

Zdecydowaliśmy się na podróż przez Słowację, Węgry - po pierwsze trasa najkrótsza z mojej miejscowości, po drugie - jazda autostradami na Węgrzech (na Słowacji w mniejszym stopniu) jest dość tania. Moja zmiana za kółkiem nowiutkiej Skody Octavii zaczęła się ok 3 w nocy - ok 150 km przed Budapesztem. Jedną ze złych decyzji było jechać przez Budapeszt zamiast przez obwodnicę ;/ Myślałem że zaoszczędzę 50 km, ale się zgubiłem i straciliśmy prawie godzinę. Oznakowanie tragiczne.

Pogoda nam się udała - przez cały tydzień ani kropli deszczu, temperatura powietrza ok 30 stopni, temp wody ok 27, czego można więcej chcieć ;) Adriatyk super - w porównania do Bałtyku, lub Morza Czarnego to nie ma co porównywać - widoczność w okularach niesamowita, do nurkowania idealny :)
Dzięki Bogu, w tym roku nie spędziliśmy całego czasu na siedzeniu na plaży - zahaczyliśmy o parę punktów, które sam musiałem wybrać co nadaje się do zwiedzania.
W sumie na nasze miejsce pobytowe nie mogę narzekać - udało się nam znaleźć studio 2 pokoje z kuchnią i łazienką za 55 euro za dobę. 300 metrów od centrum miasteczka i 500 metrów od "plaży". Piszę "plaży" ponieważ głównie to był chodnik, na którym ludzie byli rozłożeni, a plaży kamienistej było tyle co kot napłakał. Z jednej strony nie mogę narzekać, z drugiej jest niedosyt. Dlaczego? Ano, wystarczyło pojechać 20 km dalej, i można było znaleźć niezaludnione miejsca!! z wolnymi pokojami, cudnymi zatoczkami i nad samą wodą. Cóż, człowiek uczy się na błędach, następnym razem wiem co robić :)


Szybenik.
W sumie miasto położone niedaleko naszego noclegu. Byliśmy 3-4 razy i jestem zachwycony. Czym? Wąskimi uliczkami, obecnością morza zaraz przy centrum miasta, zielenią, i starym miastem.

Przed samym wjazdem do miasta stoi majestatyczny most - coś dla miłośników bungee - nie dla mnie ;)

Widok z portu na centrum miasta.


Katedra imiennika ;)


Do takich zatoczek mi tęskno :(


Jeszcze jedno zdjęcie z centrum :)



Trogir - magia.

Miasteczko wpisane w całości na listę światowego dziedzictwa UNESCO - urzekło mnie niesamowicie. Godny uwagi jest kościół przy placu Jana Pawla II, w którym można wejść na dzwonnicę - widok z ok 50m jest cudowny. W oddali widać nawet Split ;)

U. w porciku ;)


Plac Jana Pawła II


Widoki z dzwonnicy ;)



I Split z daleka ;)


Split.

Nie spędziliśmy w nim za wiele czasu. W porównaniu do innych miejscowości to jest on ogromny. W przewodniku było napisane, że ma ok 170 tys mieszkańców, więc byłem sobie w stanie wyobrazić to miasto. Natomiast nie wiem czy było to pierwsze wrażenie, ale przeżyłem lekki szok. Promy wpływające do miasta - ogromne - wysokie na jakieś 20-30 metrów nad poziom morza - robią wrażenie. I historia. Na każdym kroku. Iść wzdłuż murów, które mają 1700 lat - bezcenne.

Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie wyszli na cokolwiek dostępne 50m+ ;)


I piękna panorama.



Przedostatniego dnia zdecydowaliśmy się z U. na szarpnięcie po kieszeni i wybraliśmy się na przejażdżkę łódką ze szklanym dnem. Po rejsie zgodnie stwierdziliśmy, że były to chyba najlepiej wydane pieniądze na tych wakacjach - przewodnik próbował coś do nas po polsku mówić, nurkował, łowił jeżowce, rozgwiazdy i inne ogórki morskie, opowiadał o państwie, o Vodicach, naprawdę byłem pełen uznania dla profesjonalizmu i kultury. Rejs nie mógłby się zakończyć powodzeniem, gdyby kapitan nie poczęstował pasażerów rakiją własnej produkcji ;)





Po drodze jeszcze:





I mimo, że muszę to przyznać - towarzystwo się nam udało średnio. Ludzie myślą, że kogoś znają, a tak naprawde to nic o nikim nie wiemy, póki się z kimś nie spędza dużo czasu. Tak i my z U. nie mieliśmy pojęcia o naszych towarzyszach. Było minęło. Wiemy jedno - nie wybierzemy się już z nimi nigdy ;)


Chorwacjo - Ty jesteś tak piękna, że nasza przygoda z Tobą to dopiero początek. Wrócimy tu jeszcze nie raz.



piątek, 29 lipca 2011

Koniec lipca

Koniec lipca a więc trzeba to napisać wielkimi literami - WAKACJE CZAS ZACZĄĆ! :)
W końcu będę mógł się wyspać, poopierdzielać i wynudzić ;)
Praktyki skończyłem dnia pańskiego 29.VII. Dzięki Bogu. Naprawdę nie wiem co one miały wnieść do mojej edukacji. Szczerze zazdroszczę wszystkim którzy się czegokolwiek nauczyli. Mój dzień na praktykach? - Od rana zmierzyć ciśnienie całemu oddziałowi - obchód - śniadanie - latanie z papierkami - zbadanie 1-2 pacjentów - latanie z papierkami - zobaczenie jakiegoś USG - latanie z papierkami - do domu. Mniej więcej codzień.
Noo ale już koniec, cieszę się, nie ma co do tego przykrego czasu wracać.

Planujemy z U. wakacje - wyjazd przyszły piątek - kierunek - Chorwacja.
Wycieczka prawie że objazdowa ;) 3000km w 8-9 dni, zwiedzanie, czysta woda, słońce, plaża ;) Już nie mogę się doczekać. Brakuje mi takiego wybyczenia się. Jedziemy w ciemno, może jakieś miejsce do noclegu gdzieś znajdziemy ;)

P.S. Trzymajmy kciuki za tegorocznych uczestników europejskich pucharów - może w końcu polska piłka się pokaże na arenie międzynarodowej!

wtorek, 12 lipca 2011

Dieta

Otóż muszę się pochwalić, że w ciągu 1 miesiąca schudłem 9 kg. Moja waga? Obecnie 107kg - dużo wiem ;) ale kawał ze mnie chłopa ;) Natomiast na tą dietę patrzeć już nie mogę, dlatego w ciągu tego weekendu musiałem troche popuścić. Nie ma nic gorszego niż bycie na diecie w domu. Na studiach co sobie kupie to wiem co mogę jeść, a tu? To mama zrobi zakupy takie, że cho cho i tylko człowieka korci. Na szczęście nie daję się złamać. Dukan trwa dalej. Nerki jeszcze żyją ;) GFR 132, kreatynina 0.8, mocznik 31 ;)

A co na praktykach.. Nudy dalej ;) dziś zbadałem 5ciu pacjentów. Czy dobrze to robię nie wiem, nikt mnie nie kontroluje. Co wyczuję, co wysłucham to jest. Czy coś z tego wyniosę? Chyba jakiś długopis.
W zeszłym tygodniu ściągaliśmy płyn z jamy opłucnej dwóm gościom. Jednemu ja ściągałem strzykawą, a gdy skończyliśmy, to dr K. z tekstem: "to daj teraz koleżankom (jesteśmy na oddziale we troje na praktykach) one też muszą się kiedyś nauczyć ciągnąć" ;)))

Ciągle liczę na to, że jednak się czegoś nauczę na tych praktykach ;)

wtorek, 5 lipca 2011

Praktycznie

04.07.2011 - Rozpoczęcie praktyk wakacyjnych. Wszystko byłoby spoko, ale jednak szkoda mi tego miesiąca. Zamiast jechać gdzieś do pracy, mam miesiąc życiorysu wycięty. Ok. Jestem w stanie zrozumieć, że na uczelni może nie mogą (albo nie chcą) nas nauczyć więcej i dlatego mamy tę przyjemność co rok. Byłbym w stanie to zrozumieć gdybyśmy coś na nich robili.
Dzień zaczął się od "szkolenia BHP" w skrócie - stracony czas. Spanie. Dalej - idziemy na oddział. Myślę będzie się w końcu coś dziać ;) No i było spoko, zapoznałem się z personelem, pogadaliśmy chwilę, ogólnie spoko ludzie. No ale cóż może być do roboty dla studenta po 3cim roku? Idź sobie zbadaj pacjenta X, potem Y, i przyjdź mi powiedzieć czy coś fajnego znalazłeś. Potem zapoznanie lekkie z papierkami i do domku.
Dzień drugi - w zasadzie to opierał się na wizycie u pacjentów mojego lekarza (a raczej lekarki ;) ) potem znowu papierki, trochę biegania z dokumentami no i tyle.

5.07.2011 - Mija poranek i wieczór dzień drugi. Po dwóch dniach ja dziękuję. Jak to ma tak dalej wyglądać to przecież nie będę się ośmieszał i po 2 tygodniach niech mi podbiją co trzeba

Jestem poirytowany.

piątek, 1 lipca 2011

Coż robić z wolnym czasem?

Pogoda pod psem, nuda, spanie do 12 - tak można opisać obecny czas. Beztroska i błogostan parowania informacji z głowy - zakładam, że do końca wakacji nie będę pamiętał 90% rzeczy ;) Mam czas na wszystko - przyjemne uczucie. I chęć czytania kilku tytułów na które w ciągu roku czasu nie ma.

Od poniedziałku praktyki - nie wiem czego się spodziewać. Robiłem na tym oddziale praktyki po 1 roku, ale to całkiem inaczej wyglądało. Siedziałem z pielęgniarkami, dużo się wkłuwałem, zastrzyki, insulina, takie tam przyjemne rzeczy. Teraz? Obawiam się, że zostanie mi siedzenie w dyżurce lekarskiej i nie robienie niczego. Bo cóż można robić po 3 roku? Zbadać fizykalnie?


P.S. Igor i jego gitara - gość wymiata. Najlepsze i tak ma stroje i czapki ;)

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Wakacje

Dzięki Bogu ostatni egzamin za mną. Wprawdzie jeszcze wyników nie ma, ale cóż mogłoby być przyjemniejszego niż sama myśl o tym, że tyle teraz laby. No może nie do końca - ktoś powie - jeszcze praktyki - otóż to. Praktyki - nic nie robienie, czy zapierdzielanie od samego rana? Oto się nasuwa pytanie.

Ale nagle minie miesiąc lipiec i co... I pasowałoby się rozejrzeć za jakimś wypoczynkiem.
Chorwacja?
Bułgaria?
Włochy?
Majorka?
Round-trip?
Wiele pomysłów w mej głowie, pasowałoby zrobić jakiś plan. Ale jak można zrobić jakiś plan skoro jeszcze się nie wie co się chce ;/

Najbliższy czas spędzę w domu - nie wiem jak ja to przeżyję. Już się odzwyczaiłem od tego. praktycznie całe 3 miesiące. Nie napawa mnie ta perspektywa optymizmem. Nauczyłem się żyć na własną rękę, nie być od nikogo zależnym, samemu sobie radzić. Jak to będzie teraz wyglądało? Pożyjemy, zobaczymy.

P.S. Pieprzona alergia. Anta-H1 nie pomagają ;/

piątek, 24 czerwca 2011

Twój szczęśliwy numerek.

Pasowałoby zacząć od tego, że do tej pory mam wszystko do przodu. Został jeden egz - epi, którym (chyba) nie ma się co już tak spinać ;)

Co do poprzednich. Prop. pediatrii - zdana, wynik mnie zadowala, nigdy nie byłem i pewnie nie będę piątkowym studentem ;)

PTF - totolotek. Bogu dziękować za 3.0.
Szczerze to nie rozumiem tej katedry. Pytania skonstruowane w sposób - Judo judo, jak się udo. (taka nasza gwara ;p). Naprawdę odpowiadanie na niektóre pytania wyglądało jak strzelanie w Twój Szczęśliwy numerek.
Bo jak można inaczej nazwać coś takiego:

Aby upiec piernik dodasz: 1) mąkę 2) jajka 3) cukier wanilinowy  4) olej 5) mleko 6) śmietanę 7) smalec 8) rodzynki 9) śmietanę 10) drożdże
a)1,2,3,5,6,8
b)1,3,4,5,7,9
c)2,4,5,6,7,8
d)1,2,3,5,6,8,10
e)1,2,3,4,7,9,10

Człowieka chce szlag trafić.

I w tym wszystkim najbardziej szkoda M. któremu brakło 1! pkt do zdania zarówno prop ped jak i ptf ;/

Poza tym - domowo. Można się było napić piwa (choć wiem, że przy mojej diecie nie powinienem). Wyobraźcie sobie poczuć ten smak od niepamiętnych czasów. I nie to, że nie lubię - piwko bardzo. Zimne - mmmmmmmmm. Ale jakoś w ciągu roku mało piwa sączę.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Parujący mózg.

Dzisiejszy dzień minął pod wpływem "jakże uroczego przedmiotu"*. Wygląda to tak, że po przewertowaniu książki, notatek, mój stan wiedzy wygląda tak samo jak i przed nauką :/ Jutro egzamin a ja jestem świadom wszystkiego co się wydarzy w najbliższym czasie.

"Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba."

Natomiast mieliśmy z M. (współlokator) ciekawą przygodę. Otóż poszukujemy obecnie trzeciej osoby chętnej zamieszkać z nami od października. Parę godzin po umieszczeniu ogłoszenia - telefon. Chłopaczek przyjdzie obejrzeć. Spoko. Nie spoko było to że trzeba było ogarnąć w tym mieszkaniu panujący chaos ;) Przyszedł, pooglądał, pogadał, wydawał się sympatyczny. Natomiast urocze była reakcja na jego pytanie: "Co studiujecie?" "Medycynę". "yyyyyyyy, eeeeeeeeeeee, yyyyyyyyyyy, mmmmmmmmm, ffffffffffffff, yyyyyyyyyyyyyy (chwilowa konsternacja) to yyyyyyyyyyyyyyy raczej taki elitarny kierunek." Chyba się zdziwił. Nie rozumiemy czym. Jesteśmy innymi ludźmi?
Kolejnym przebojem było: "Na którym roku jesteście?" -"trzecim" -"O, to teraz licencjat"
Popatrzyliśmy na siebie z M. lekko zdziwieni z szyderczymi uśmiechami w kąciku ust, ale powaga zachowana, a jak!
Nie ma to jak licencjat z medycyny ;) Widzę rzeszę ludzi chętnych się u nas leczyć! W tym momencie pasowałoby go oddelegować do posta Adepta ;)

P.S. Nie spodziewałem się, że ktoś może mieć tak wybujałą fantazję ;)  :
Polecam ;)

http://vimeo.com/25073062



*PTF

niedziela, 19 czerwca 2011

Wstępnie

Ostatnio zauważyłem pewną tendencję - znajduję coraz więcej blogów studentów medycyny/lekarzy. Nie wiem czy wynika to z mojego opierdzielania się na internecie, czy po prostu drastycznie zwiększa się ich ilość ;)

Dlatego zdecydowałem się również i ja coś pisać do szuflady (a nuż ktoś będzie czytał moje bazgroły, Ha)! ;)

Coś o sobie?

Jestem studentem 3 roku (daj Boże czwartego) medycyny z miasta na południu Polski. Lubię dobrą muzykę (sam gram na akordeonie, klawiszach, coś tam uczę się brzdękolić na gitarze). Książki fantasy, choć przyznaję się bez bicia, że ostatnio nie czytam bo ważniejsze sprawy na głowie.

3 rok? Przede mną 2 egzaminy - patofizjo i epi. Reszta (chyba) do przodu. Natomiast strach przed PTF napędza się sam.

To chyba tyle na początek - przede mną całe serducho. Ehhhhh.