poniedziałek, 7 listopada 2011

Blok zajęciowy nr 1 skończony

Od pierwszego (a w zasadzie to trzeciego) października minęło już trochę czasu. Trochę nie trochę, dla niektórych 5 tygodni to mało. Przez ten czas działo się wiele. Znaczy miało się dziać. Bo, ponieważ, że (powtarzając za Kondorem) od owego 3 października zacząłem blok z chirurgii. Nie wiedzieć czemu wiązałem z nim duże nadzieje - a nuż się coś nauczę, coś ciekawego zobaczę.
Wcześniej zajęć blokowych nie mieliśmy - od IV roku za to moja cudowna uczelnia funduje nam dzień w postaci:

8-12.30 - zajęcia na klinikach
13-14.30 wykład
15-16.30 ćwiczenia
Mniej więcej - wiadomo, że czasem w jakimś tygodniu wypadną zajęcia na których trzeba siedzieć do ! 19.

Otóż blok nr 1.
Chirurgia - odbywać się była miała w zacnej katedrze i klinice co szefem jest sam rektor. Z opowieści starszych roczników wynikało, że niby najlepsze miejsce gdzie chirurgii można się uczyć. Wszystko byłoby ładnie pięknie gdyby nie to że tak ładnie wcale nie było.
Na dzień dobry grupa porozdzielana na asystentów. Na moje 22 ! osoby w grupie (co jest chore ale nikt tego oficjalnie nie przyzna) dostaliśmy całych 3 (słownie: trzech) asystentów. Życie.
Trafiłem na bardzo fajnego asystenta, dużo nam opowiadał, chciał zachęcać, pokazywać gdyby nie jedna mała wada: więcej mówił niż którykolwiek (zamiast pokazywać).
W zasadzie to miał też drugą wadę (dla niektórych to może być zaleta) -  był endoskopistą przez co naoglądałem się gastroskopii i kolonoskopii że starczyłoby mi chyba na następne 5 lat.

Podsumowując:
Zbadałem fizykalnie dwóch! pacjentów.
Przeprowadziłem (w 7 osób) wywiady z 4 pacjentami.
Byłem na dwóch operacjach (co było akurat fajne bo asystowaliśmy jak rezydenci w postaci trzymania haków xD)
Odbyłem 3 obowiązkowe dyżury w wolnym czasie ale nie było mi dane zobaczyć niczego ciekawego.

Wiązanie i szycie chirurgiczne? Owszem uczyliśmy się. Na materiale biologicznym w postaci własnoręcznie przyniesionego udka z kurczaka. Może ma to jakieś przełożenie na ludzką skórę - nie wiem.

Warte zaznaczenia jeszcze jest jedno. Szpital ładny, niektóre oddziały super wyremontowane, a o rękawiczki do zmiany opatrunków walczyliśmy z pielęgniarkami niczym najgroźniejsze lwy. A to bo im mało zostanie, a bo nie mają, a bo studenci za dużo zużywają. Stawało na tym, że miały więcej sterylnych niż zwykłych. Dyrekcja i rektor chyba nie są tego świadomi - ale ktoś da znać ;)

W zasadzie cieszę się że te 5 tygodni tak szybko minęło. Po dwóch tygodniach wiedziałem tyle co i teraz, a nikt się specjalnie studentami nie zajmował.

P.S.
Dziś pisaliśmy kolokwium nr 1 z farmakologii.
Temat? Antybiotyki, przeciwwirusowe, p/grzybicze i p/pasożytnicze.
Jakieś 280 leków.
Biorąc pod uwagę to że wchodząc na salę jeszcze coś umiałem - to wychodząc z sali czułem się jak na***any.
Przykry temat zakończony. Piwko w ręku, łóżeczko, komputer - jeden dzień opierdzielania się mi należy.

1 komentarz:

  1. Ja się juz przyzwyczaiłem do tego, że jak zajęcia powinny być fajne i ciekawe (jak np. chirurgia) to raczej takie nie będą. Zdecydowanie wole być pozytywnie zaskoczony jeśli zajęcia które mnie raczej nie zainteresują okazują się interesujące.

    A antybiotyki fajne były:) Moja ulubiona część farmakologii. Poczekaj aż przyjdzie farma kardiologiczna, tam to dopiero jest tych leków w piz***u

    OdpowiedzUsuń