niedziela, 20 listopada 2011

Nienawidzę.

[przepraszam Abnegata za podobieństwo tytułu]

- Morfy - mimo całkiem niezłego wyniku z kolokwium przerażenie mnie dopada na każdą myśl.

- Zimna - a dokładnie wychodzenia z ciepłego łóżka o godzinie siódmej, a następnie z mieszkania - gdzie na zewnątrz w dobrym wypadku jest -2 stopnie.

- Złodziei - Tak się kończy gdy książka zamówiona na allegro nie dociera mimo wpłaty 200zł

- Listopada - wiąże się z zimnem, a dodatkowo cytat "pijmy szybciej bo się ściemnia" nie tyczy się tylko metanolu.

- Myśli o zimowej sesji - i przed każdą następną zdaję sobie sprawę, że tak źle jeszcze nie było.

- Swojej wątroby - niezdiagnozowanych podwyższonych transaminaz.

- Mojego BMI.

- I wiążącego się z nim swojego lenistwa.

- Uczelni - która nas wszystkich ma w dupie.

- Feudalizmu w środowisku medycznym -  Dziwić się, że na klinice gdzie jest x profesorów, y doktorów habilitowanych, kilku doktorów, dla rezydenta nie ma miejsca. Albo inaczej - miejsce jest, ale na wypisywanie papierologii. Żeby iść do jakiegoś zabiegu? Nie ma szans bo zawsze ktoś wyżej będzie przed nim. Nie mówiąc już o stażystach, którzy traktowani są gorzej niż studenci (gdzieniegdzie) Dlaczego? Bo student ma swojego asystenta, on ma obowiązek mu coś pokazać, czegoś wymagać. A taki stażysta - przyjdzie, recepty powypisuje, przyjęcia, wypisy zrobi, i do domu. Nikt się nim nie interesuje, jak chce coś zobaczyć to musi sam za wszystkim biegać. [wszelka zbieżność miejsc przypadkowa]

Takie życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz